Rano oddajemy bagaze do przechowalni. Idziemy na spacer do pobliskiej latarni morskiej. I tym razem naprawde widzimy przeplywajace wieloryby! I kilka delfinow plynacych bardzo blisko brzegu!
Potem plywamy w oceanie. Rano padalo ale z kazda godzina robi sie coraz ladniej.
Pytam dwie skośnookie dziewczyny skąd pochodzą: z Chin czy z Japonii. Widzę, że sprawiam im tym pytaniem przykrość. Naprawdę nie chciałem! Do dziś nie wiem o co chodziło.
O 16:00 wsiadamy w ekspresowy autobus do Brisbane (2h, 30A$/osoba). Opuszczamy Nowa Poludniowa Walie i wjezdzamy do stanu Queensland.
Na miejscu logujemy sie w schronisku ktore kusi nas darmowym internetem(69A$). Najpierw idziemy jednak na spacer. Robimy kilka nocnych fotek imponujacemu centrum Brisbane. Jemy pozna kolacje w barze sushi. Wlasciciel Japonczyk dziwi sie gdy mowimy mu ze w Polsce restauracje sushi sa bardzo drogie i ekskluzywne. Tutaj w Australii to najtansze jedzenie. I jedyne naprawde smaczne.
Wracamy do hostelu. Niestety chetnych do 5 komputerow jest tak wielu ze niewiele mozna napisac.
W nocy jest bardzo glosno, a centralnie sterowana klimatyzacja sprawia ze jest zbyt zimno.
Rano oddajemy klucze, bagaze zostawiamy w przechowalni i idziemy zwiedzac miasto. Wsiadamy na prom i plyniemy w gore rzeki Brisbane. Plyniemy do samego konca i tam wsiadamy w autobus ktory wiezie nas do Lone Pine - najstarszego na swiecie azylu dla koali (ktore podobno nie sa misiami jak sie powszechnie mowi). Zdjecie ktore udalo nam sie tam zrobic (15 A$ oczywiscie) mozna obejrzec tutaj:
http://www.koala.net/photo/1210010297.htmPotem plyniemy promem w strone oceanu. Przepływamy koło biznesowego centrum Brisbane. Drapacze chmur są tak czyste jakby zostały wybudowane dosłownie wczoraj. Na rzece stoją zacumowane stare statki parowe - pływające kasyna. Dalej rzeka wije się w głebokim wąwozie.
Wieczorem logujemy sie w sasiednim schronisku YHA. Warunki znacznie lepsze, cena nizsza (67A$). Jutro rano mamy autobus do Hervey Bay.
wszystkie zdjęcia: BRISBANE.