Rano bierzemy z wypożyczalni samochód. Zwiedzamy antyczne ruiny w pobliskim Lindos (niesamowite widoki).
Kilkadziesiąt kilometrów dalej znajduje się reklamowana przez wszystkie przewodniki Dolina Motyli. Na miejscu okazuje się że dolina wygląda jak kawałek naszych Bieszczad, a motyle przypominają ćmy. Dopiero w locie ukazują swoje pomarańczowe barwy. Każda łąka w Polsce ma więcej atrakcji niż ta dolinka! Jedziemy dalej, szkoda czasu.
Przejeżdzamy na północno-zachodnią stronę wyspy. Z tej strony znajduje się wzburzone morze Egejskie. Wiatr wieje od morza, plaże są brudne. Nie ma tu wielkich hoteli ani dużych miejscowości. Widoki są piękne.
Jedziemy wzdłuż wybrzeża na południe. Co kilkadziesiąt kilometrów zmienia się krajobraz. Zbocza gór nad morzem są coraz wyższe i stromsze. Obiad jemy w maleńkiej miejscowości nad brzegiem morza. Obsługuje nas stary Grek. Jesteśmy chyba jego jedynymi klientami w tym dniu.
Oglądamy antycznie Kamiros i kilka kilometrów dalej klasztor na Monolitos.
Do domu dojeżdżamy po zmierzchu.