Geoblog.pl    chmiel    Podróże    Australia    Bezludne Alpy Australijskie
Zwiń mapę
2006
05
lis

Bezludne Alpy Australijskie

 
Australia
Australia, Bright
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 26742 km
 
Jedziemy w Alpy Australijskie zdobyć najwyższy szczyt kontynentu - Górę Kościuszki!
Po kilkuset kilometrach monotonna, równa jak stół Australia, rzeczywiście zaczyna się fałdować. Przez następne dziesiątki kilometrów stwierdzamy, że to żadne Alpy, tylko bardziej nasze Bieszczady! Porośnięte trawą pagórki, gdzieniegdzie porośnięte lasem. Mijamy miejsca które wyglądają jakby były przygotowane do zalania.
Udeża nas pustka tego miejsca. Po drodze nie ma ani jednego miasteczka, samochody mijamy bardzo rzadko. Ludzi w ogóle nie widać.
Mijamy ośrodki narciarskie. O tej porze roku wszystko jest nieczynne. Nikt tego nie pilnuje, nikt tu nie mieszka. O tym, że bywa tu gwarno i wesoło śwadczą charakterystyczne australijskie znaki drogowe z kangurem któremu ktoś domalował narty.
Góry są coraz wyższe ale cały czas bardziej przypominają Bieszczady niż Alpy.
Na samochodowym radiu udaje nam się złapać polskojęzyczny program którego zapowiedź widzielismy wcześniej w TV. Są wiadomości, program muzyczny, magazyn historyczny pt: Od Mieszka Pierszego do Jana Pawła Drugiego!!!, itp. Dla twórców tej audycji czas zatrzymał się 20 lat temu. Nie ma już takiej Polski. Coraz mniej dziwią nas stereotypy o Polakach jakie zaprezentowali nam Grecy poznani w Melbourne.
Komputer pokładowy w samochodzie pokazuje, że średnie spalanie mamy powyżej 20 litrów. Ale nie to mnie niepokoi. Bardziej martwię się o klocki hamulcowe. Muszą rozgrzewać się do czerwoności podczas wielokilometrowych zjazdów po serpentynach. Powinniśmy hamowac silnikiem ale jak to robić w samochodzie z automatyczną skrzynią biegów!? Z pomocą przychodzi nam instrukcja obsługi Toyoty którą znajdujemy w jednym ze schowków. Okazuje się, że 2 ustawienia automatu, których przeznacznia nie znał nawet pilot z Fraser Island, służą własnie do hamowania slilnikiem!
W końcu dojeżdżamy do małego miasteczka w którym uzupełniamy paliwo. W takim odludziu i przy tym spalaniu trzeba korzystać z każdej okazji do tankowania. Facet na stacji benzynowej mówi nam, że nie mamy najmniejszych szans dojechać do celu przed zmrokiem. A po ciemku nawet on nie wybrałby się na tą trasę. Poleca dojechać do miejscowości Bright i tam przenocować. Patrząc na mapę wydaje mi się, że nie bardzo nam to Bright po drodze ale wolimy nie ryzykować.
Zupełnie inaczej pokonuje się dystans w tych górach. Do zmierzchu przedzieramy się do Bright. Prowadzenie wymaga ogromnej koncentracji. Droga wije się setki kilometrów raz w górę, raz w dół.
Bright jest całkiem spore. Ale po godzinie jeżdżenia zdajemy sobie sprawę, że nie ma ani jednego wolnego miejsca do spania. Miasto jest całe zabookowane przez Australijczyków którzy własnie zjechali na długi weekend i dodatkowo wystwę starych samochodów.
Decydujemy sie przespać na kempingu. Menedżer nie nie może uwierzyć, że mamy zamiar spać w Toyocie. Przeciętny Australijczyk zabiera na piknik pół domu. Każdy ma wielki karawan i niezliczoną ilośc sprzętów turystycznych. Pomimo braku miejsc na kempingu udaje się znaleźć dla nas wolne miejsce gdzie możemy zaparkować Toyotę. Wieczór spędzamy w kuchni która jak na każdym tutejszym kempingu jest świetnie wyposażona (kuchenki mikrofalowa, elektryczne grille, lodówki). Menedżer przychodzi na pogaduchy, do końca nie może uwierzyć, że będziemy spali w takim małym samochodzie.
Ma facet rację bo pół nocy trzęsiemy się z zimna...

wszystkie zdjęcia: ALPY AUSTRALIJSKIE.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
chmiel
Ania i Artur Chmiel
zwiedził 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 52 wpisy52 51 komentarzy51 268 zdjęć268 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
08.07.2005 - 15.07.2005
 
 
30.09.2006 - 11.11.2006