Alice SpringsSamolot mamy o 16:30 więc ostatnie godziny w Alice Springs spędzamy leniwie na basenie. Plan podróży który z grubsza przygotowaliśmy przed wyjazdem kończy się na Adelajdzie. Wiemy tylko, że musimy w ciągu 2 tygodni dostać się do Sydney. Ale o atrakcjach turystycznych po drodze nie mamy zielonego pojęcia. Trzeba poczytać przewodniki, przeanalizować mapy i broszury.
Na lotnisko dojeżdżamy za wcześnie i jeszcze dowiadujemy się że nasz samolot jest opóźniony o godzine. Spotykamy znajomego włocha z wycieczki do Uluru. Niki mówi że Quantas dzwonił do niego z informacją o opóźnieniu. Może do nas też dzwonili ale się nie dodzwonili gdyż cały czas używamy australijskiej karty SIM. Polska karta leży w portfelu. Trzy godziny spędzamy pijąc Guinessa w lotniskowym pubie(7A$/puszka). Czas szybko mija.
LotBrodaty australijczyk za nami beka sobie w najlepsze przez cały lot, niczym się nie przejmując. Dusimy się ze śmiechu. Facet ma talent: dba o odpowiednią tonację, ozdobniki i wykończenie. Dosłownie odbija mu się oranżada z komunii...
AdelajdaTo bylo kompletne zaskoczenie. Jeszcze w Alice zadzwonilem do mojej jedynej krewnej w Australii - cioci Ewy. Widzielismy sie kilka lat wczesniej w Polsce i to bylo chyba nasze jedyne spotkanie w zyciu.
Samolot wyladowal w samym centru miasta, tak blisko domow, ze w niektorych z nich doslownie zapalaly sie automatyczne swiatla garazowe. Po wyjsciu od razu uderzyla nas ogromna roznica temperatur. Bylo bardzo zimno.
Ciocia czekala na nas na lotnisku w Adelaidze razem ze swoim partnerem - Leszkiem. Zanim zdazylismy zaprotestowac zawiezli nas do pieknie polozonego hotelu nad brzegiem morza i zaplacili za 2 noce. "To prezent slubny" - powiedzieli. Plecaki zostawilismy w pokoju i pojechalismy na bardzo mila kolacje do jednego z ich ulubionych pubow.
Po powrocie do hotelu do pozna w nocy delektowalismy sie cywilizacja. Po 3 tygodniach spania w hostelach, autobusach, namiotach, na pustyni, Ewa nie moga zrobic nam lepszego prezentu.
wszystkie zdjęcia: Z ALICE SPRINGS do ADELAJDY.