Lot z Londynu do Hong-Kongu uplywa bardzo przyjemnie. Samolot jest super-nowoczesny. Na ekraniku przed nami widzimy mape i odczyty z GPS: lecimy z powrotem nad Polska!, potem nad Bialorusia, Rosja, Kazachstanem i Chinami. Mamy 81 kanalow filmowych do wyboru. Ogladamy Posejdona ktorego przegapilismy w kinach. Nie ma nic bardziej emocjonującego jak film katastroficzny 10000m nad Azją. Zjadam 2 wyborne obiady, wypijam 4 szklanki czerwonego francuskiego wina (ochydny sikacz), popijam dwoma Heinekenami i... spie jak dziecko do samego Hong-Kongu.
Lotnisko jest ogromne. Czyste i spokojne. Gigantyczne wyswietlacze cieklokrystaliczne daja do zrozumienia ze wyladowalismy w swiecie technologii jutra. Ruchomy schodek mowi do mnie zeby na niego stanac. Rozmach technologii jest tu oszalamiajacy. Chyba kazdy ma telefon komorkowy najnowszej generacji.
Wsiadamy w autobus A11 (40HK$ /os) i... zaczynaja sie schody. Wbrew temu co czytalem nie wszyscy znaja tu angielski. Akurat nasz kierowca nie. Na szczescie jakas sympatyczna Chinka sluzy tlumaczeniem. Po ok godzinie dojezdzamy do przystanku na ktorym musimy wysiasc. Hostel ktory zarezerwowalismy jeszcze w Warszawie musi byc gdzies blisko. Wszedzie tlumy Chinczykow, tysiace sklepow, egzotycznych reklam. Przez chwile trace nadzieje ze kiedykolwiek sie w tym rozeznamy. Po kilkudziesieciu minutach odnajdujemy numery domow na budynkach ktore gina w gaszczu innych napisow.
Hostel miesci sie w gigantycznym wiezowcu na 16 pietrze. Ale tu wszystko miesci sie w ogromnych budynkach. Dlaczego oni tak lubia mieszkac wszyscy w jednym miejscu?! Co gorsza nasza dwojka okazuje sie pudelkiem 2x2x2 metra. W Polsce nikt nie zrobilby tu nawet lazienki. Okno jest na sciane innego budynku. Dobrze ze chociaz jest klimatyzacja, wyglada tez ze jest czysto.
Idziemy na spacer. Kupujemy konwerter do tutejszych gniazdek elektrycznych (28HK$), butelke angielskiej wodki (polskiej nie moglismy przywiezc ze wzgledu na ograniczenia w Londynie - wodka jest niezbednym zabezpieczeniem przed zmiana flory bakteryjnej - stosowac po kazdym posilku!). W ramach poznej kolacji wybieramy w miare porzadny bar szybkiej obslugi. Zamawiamy w ten sposób Ania pokazuje pozycje w gigantycznym menu na ścianie a ja pokazuję na Anie (obiad 39KH$/os - zupa + drugie danie, niezbyt dobre). W stolach sa wbudowane telewizory! Tu wszedzie sa telewizory!
Wracamy bardzo zmeczeni. Zmiana czasu daje o sobie znac.
wszystkie zdjęcia: HONG-KONG 1.