Zamiast o zaplanowanej 6 rano budzimy sie o 9.
Wychodzimy w gory. Chcemy przejsc na druga strone lancucha gorskiego zwanego Wilpena Pound. Z samolotu to miejsce wyglada jak ogromny krater powstaly po uderzeniu meteorytu. Cala trasa zajmuje nam 4h. Widoki sa wspaniale. I wreszcie jest cieplo. Na trasie az roi sie od wezy i jaszczurek. Im wyzej tym wieksze! Sptykamy rowniez 2 dzikie kangury.
Schodzimy, bierzemy prysznic i jedziemy dalej.
W planach mamy dotrzec az za Adelaidę. Dzień jednak okazuje się zbyt krótki a nie chcemy jeździć po ciemku. Najpierw szukamy noclegu w małej miejscowości Port Germein ale jedyne co odnajdujemy to ogromne molo. W przewodniku Pascala czytamy że to najdłuższe drewniane molo w całej Australii. Ale trwa właśnie odpływ i nie robi ono na nas większego wrażenia. Nocleg znajdujemy dopiero w Port Pierie, w calkiem przyzwoitym motelu. Miła to odmiana po spaniu w samochodzie. Idziemy rowniez do pobliskiej, ekskluzywnie wyglądającej, restauracji na ciepla kolacje, gdyż nie mielismy czasu na obiad. Obsluga jest wyjątkowo fatalna. Na jedzenie czekamy 1,5h.
wszystkie zdjęcia: GÓRY FLINDERSA.