Geoblog.pl    chmiel    Podróże    Australia    Samochodem w dzicz
Zwiń mapę
2006
29
paź

Samochodem w dzicz

 
Australia
Australia, Flinders Ranges
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 25189 km
 
Adelajda
Zmiana czasu. Po odbior samochodu spozniamy sie dokladnie godzine. Na szczescie srebrna Toyota Avalon czeka na nas. Samochod ma automatyczna skrzynie biegow, jest duzy i wygodny. Z dusza na ramieniu ruszamy po lewej stronie jezdni. Zamiast kierunkowskazów włączamy wycieraczki i niebezpiecznie blisko mijamy przeszkody po lewej stronie. Ale to normalne, musimy się przestawić. Na szczescie Adelaida ma tak prosty rozklad ulic ze bez trudu znajdujemy wyjazd z miasta.
Kierujemy sie na polnoc, w strone Gor Flindersa.

Góry Flindersa
Na forum serwisu www.australink.pl widziałem kiedyś wątek w którym ludzie wypisywali najpiękniejsze ich zdaniem miejsca w Australii. Zapamiętałem, że sporo osób opowiadało o Górach Flindersa. Tymczasem, mimo, że przebyliśmy już kilka tysięcy kilometrów i odwiedziliśmy wiele biur informacji turystycznej, to nikt nigdy nie zachęcał nas do odwiedzenia tego miejsca. Jest to tym bardziej dziwne, że rynek usług turystycznych w Australii jest nieporównywalnie bardziej rozwinięty niż w Polsce i dosłownie do każdego (nawet zupełnie niewartego uwagi) kamienia czy innej szopy jest tu zawsze mnóstwo propagandowych ulotek. Trzeba pytać, najlepiej innych Polaków-turystów, bo generalnie wszystko w Australii jest bardzo daleko i bywa że zachwalane miejsce nie jest warte trudu jaki trzeba sobie zadać aby się tam dostać.
Tymczasem o Górach Flindersa nie znaleźliśmy ani jednej porządnej ulotki i ani jednego spektakularnego zdjęcia. I to nas zaintrygowało.
Góry Flindersa nie były nam po drodze ale mieliśmy dużo czasu. Postanowiliśmy tam pojechać.

Po kilku kilometrach za Adelajdą opadają emocje związane z jazdą pod prąd i monotonny krajobraz zaczyna dzialac usypiajaco.
W okolicach Port Augusta krajobraz sie zmienia. Wjezdzamy w kraine przypominajaco scenerie z filmu "Wladca Pierscieni". Idealnie prosta droga prowadzi az po horyzont. W dali widac czerwone lancuchy gorskie. Mijamy dzikie kangury, struisie emu. Co chwile omijamy orly i inne ptaki drapieżne rozszarpujace zwloki kangurow potraconych przez samochody. Jesteśmy tu absolutnie sami. Od kilku godzin nie mijaliśmy żadnego samochodu.
Zatrzymujemy się. Własny pojazd, zachodzące słońce, pustka i dzikość tego miejsca wprowadzają nas w doskonały nastrój. Bawimy się, skaczemy i tańczymy na pustej drodze jak dzieci. Na tym własnie polega niezwykłość Australii - tu każdy może mieć swoją własną plażę, własne jezioro lub bezkres pustyni! My mamy własne góry!

Pod wieczor dojezdzamy do kempingu Rawnslay Park. Z miejsca, które wybieramy na nocleg, musimy przegonic kangura. Postanawiamy przespac sie w samochodzie (zreszta namiotu nie posiadamy).
Toyota pomimo swojej wielkosci okazuje sie wyjatkowo niewygodnym miejscem do spania. Dlugo negocjujemy szerokosc otwartego okna: Ania najchetniej wszystko by zamknela bo cos przyjdzie i nie wiadomo do kogo sie przytuli. Ja walcze o odrobine swiezego powietrza. Ale w nocy budze sie skostnialy i prosze zone aby zamknela wszystkie okna. Jest potwornie zimno

wszystkie zdjęcia: GÓRY FLINDERSA.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
chmiel
Ania i Artur Chmiel
zwiedził 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 52 wpisy52 51 komentarzy51 268 zdjęć268 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
08.07.2005 - 15.07.2005
 
 
30.09.2006 - 11.11.2006